- The Gothic Life: New Beginning http://www.thegothiclife.pun.pl/index.php - Lasy wokół Miasta http://www.thegothiclife.pun.pl/viewforum.php?id=13 - Ewakuacja http://www.thegothiclife.pun.pl/viewtopic.php?id=103 |
Mistrz Gry IV - 2014-06-15 16:04:57 |
Nagle podczas Waszej rozmowy usłyszeliście wszyscy huk, po którym wszystko zniknęło w pyle. Cała Wasza czwórka zaczęła kaszleć oraz dusić się pod wpływem trujących substancji zawartych w powietrzu. O dziwo wpłynęło to nawet na Marcusa, który nie powinien odczuwać trucizn, a jednak leży teraz ledwo łapiąc oddech u stóp Cannina, który również traci równowagę. Arathorn, który już i tak był niezauważalny w półmroku znikł teraz nawet nie pozostawiając po sobie żadnego dźwięku, a Lariss szuka najszybszej drogi ucieczki. Sala treningowa zaczęła się trząść, a ściany powoli tracą swoją siłę przez co kruszą się i zaczynają pękać. Z sufitu lecą kamienie pomieszane z piaskiem i ziemią co nie poprawia to Waszej sytuacji. Wydaje wam się, że to już koniec, ponieważ zewsząd dobiegały trzaski zapadającej się podziemnej fortecy, ale nagle słyszycie krzyk Arathorna - Tu jesteście! - Po czym chwilę później ujrzeliście oślepiające światło, którego błysk trwał niespełna kilka sekund. Sufit zaczął powoli pękać i tworzyć coraz to większe skalne "pajęczyny" gdy nagle runął w kierunku wiadomym i gdy już mieliście zakończyc swój żywot nagle znaleźliście się w miejscu cichym, dużym oraz... bezpiecznym. Ujrzeliście nad głowami gwiazdy pomieszane z koronami drzew i pochodnię, która tliła się przed zabudowaną jaskinią. Jest to jaskinia Marcusa. Cannin leży nieprzytomny, a gdy chcieliście znaleźć Arathorna jego nie było. Nie wiecie czy zdołał uciec z wami, czy teleportował się w inne miejsce, czy leży teraz pogrzebany pod ruinami swojej organizacji. |
Lariss - 2014-06-15 16:35:48 |
-Co to było do kurwy nędzy?-Wysapałem, rozmasowując obolałą głowę, zapewne potraktowaną dość solidnym kawałkiem stropu. Drugą ręką przebiegłem po ciele w poszukiwaniu ewentualnych obrażeń. Ból w klatce piersiowej, pewnie poobijane żebra. Reszta kości cała. Rozglądając się za towarzyszami dostrzegłem tylko Cannina leżącego bez ruchu obok mnie i tego blondyna o kulach, dreptającego w kierunku jaskini. Po Arathornie nie było śladu. Czy to udało mu się uciec w inne bezpieczne miejsce, czy też został pod zwałami kamieni, niegdyś będących jego kryjówką. Odetchnąłem tylko z ulgą, gdy wyczułem u Cannina puls, a dostrzegłwszy ruch w gęstwninie nieopodal, zarzuciłem jego ciało na plecy i pośpiesznie skierowałem do jaskini. Dość niezgrabnie idąc ze sporych rozmiarów balastem na plecach, W końcu znalazłem się w środku. Rozglądając się uważnie, położyłem wątłe ciało na jakiejś stercie skór i zwróciłem się do kulawego opartego o ścianę jaskini. |
Marcus - 2014-06-15 16:52:57 |
Otworzyłem drzwi Canninowi i bodajże... Larissowi oraz pokazałem mu gdzie ma położyć rannego. Czuję mocny ból głowy i cholerne mrowienie, które zdaje się być niczym fatum/zrządzenie losu. Zamyśliłem się nad tym co się tak właściwie stało? Grzmot, pył, błysk i nagle jesteśmy tutaj. Co jak co, ale właśnie to, że jesteśmy tutaj zasługujemy tylko i wyłącznie Arathornowi, który przybiegł z pomocą. Z zamyśleń wyciągnął mnie mężczyzna. |
Mistrz Gry IV - 2014-06-15 17:05:04 |
***MARCUS***
***LARISS***
|
Cannin - 2014-06-15 19:15:56 |
Ocknąłem kaszląc i dusząc się co nie jest dobrą pobudką. Uchyliłem lekko oczy. Rozmazany obraz zaczął nabierać konturów, kolorów i ostrości. Zerwałem się z krzykiem do pozycji siedzącej tylko po to by zaraz opaść na ziemię. Czułem się strasznie słabo. Wplecy gniotła mnie pochwa, w której spoczywał miecz. Rozejrzałem się dookoła. Byłem w jaskini, a teraz dopiero dostrzegłem dwie znajome mi twarze. Lariss i Marcus. Wypuściłem głośno powietrze. |
Lariss - 2014-06-16 15:55:27 |
Na pytanie Cannina, moja ręka powędrowała do torby, ale zamiast znaleść tam niemal zawsze obecną starkę, dłoń natrafiła tylko na pustą przestrzeń. Ze smutną miną pokręciłem przecząco głową. Drogocenny napój pozostał zakopany głęboko pod ruinami azylu Arathorna. |
Marcus - 2014-06-17 17:11:40 |
- Kurwa... Zawsze jak coś jest potrzebne to tego nie mam. Niestety nie przewidziałem tego, że znajdzie się u mnie człowiek ręką przypominającą origami. Oczywiście bez urazy Canninie - Odparłem jednym wdechem. Patrząc na Larissa wychodzącego z mojego mieszkania zastanawiam się co on tam usłyszał. Wnet zabrałem się za poszukiwanie jakichkolwiek czystych rzeczy, którymi mógłbym owinąć rękę przyjaciela. |
Mistrz Gry IV - 2014-06-17 17:20:05 |
***LARISS***
***MARCUS I CANNIN***
|
Lariss - 2014-06-24 15:49:18 |
-No dalej skurwielu, pokaż no się!-Warknąłem, choć prawdopodobieństwo, że to bydle zrozumie moje słowa było znikome. Przykucnąłem na jednym kolanie i powoli podniosłem z ziemi nieduży, wielkości zaciśniętej pięści kamień. Wycelowałem i cisnąłem go w miejsce, gdzie ostatni raz poruszyło się to "coś". Zamarłem, a po moim ciele przebiegł zimny dreszcz. Co to może do kurwy nędzy być? Może Arathorn? Nie, na cholerę by tam się chował!? Cokolwiek to jest, ma to stąd wypierdalać. Uspokoiłem się i przygotowałem kuszę do strzału, opierając uprzednio drugą o kant buta, by tej również szybko dobyć i oddać z niej strzał. Wstrzymałem oddech, rozglądając się niespokojnie na boki. Cokolwiek to było, ucichło, ale nadal tu jest. Obserwuje mnie. Czeka. |
Cannin - 2014-06-25 01:15:29 |
Syknąłem głośno kiedy Marcus zaczął opatrywać moją rozszarpaną dłoń. Ból robił się coraz bardziej nieznośny. Drugą ręką zdjąłem pochwę z pleców i położyłem ją obok siebie. Rozejrzałem się tym razem nieco dokładniej po jaskini, w której siedziałem wraz z towarzyszami. Ot zwykła jaskinia jednak urządzona dość przytulnie. Mieszkanie myśliwego, a że Lariss jak ja jest również przyjezdnym to zapewne musi być to "dom" Marcusa. |
Marcus - 2014-06-25 01:25:00 |
- Muszę Cię zmartwić Canninie, ale niestety nie posiadam żadnych trunków w spiżarce. Ledwo wiążę koniec z końcem, a przecież za "coś" żyć muszę - odpowiedziałem zmartwionym głosem. Głupio mi było mówić o swoich finansach komuś kogo poznałem zaledwie kilkanaście godzin temu, a co dopiero nie móc go czymś poczęstować poza starym chlebem oraz kawałkiem sera. Spojrzałem na gotowy opatrunek i uśmiechnąłem się. Wreszcie Mi coś wyszło od tych cholernych kilku dni! Gdy Cannin wstał, wydzierając się, złapałem go, gdyż był bliski upadku z powodu braku równowagi po urazie. |
Mistrz Gry IV - 2014-06-25 01:30:39 |
***LARISS***
|